Dumna jak cholera:)

Są sytuacje, w których nie jestem dumna ani ze swoich dzieci ani z siebie. Macierzyństwo to nie tylko piękne chwile. Czasem trzeba zjeść beczkę soli i wspiąć się na wyżyny swojej cierpliwości, która jednak też ma swoje granice. Znacie takie sytuacje z autopsji?:)

Histeria w supermarkecie

Gdy nie miałam jeszcze dzieci widząc sceny histerii dziecka w supermarkecie uruchamiały mi się następujące myśli: po pierwsze współczułam rodzicom, po drugie myślałam sobie, że przerąbane jest mieć dzieci, a po trzecie co za rozpuszczony bachor. Mając już własne dzieci z dwiema pierwszymi dalej się po części utożsamiam:) jednak w przypadku trzeciej tezy zdałam sobie sprawę, że to nie jest wynik wychowania dzieci czy jego brak:) Po prostu niektóre tak mają:) Dlaczego niektóre? A inne nie? Też się nad tym zastanawiam ha ha.U mnie przy dwójce dzieci nie było tego typu problemów, a przy trzecim jak się zaczął bunt dwulatka tak trwa już rok:) co gorsza nic na to nie wskazuje, by miał się ku końcowi:) Także histeria przy kasie, że czegoś jej nie kupiłam nie jest mi obca. No a przecież chowają się w tym samym domu, z tymi samymi rodzicami i tymi samymi zasadami. No więc taki typ, charakterne dziewczę i już:) Czasem nie pozostaję nic innego jak wziąć za fraki i wyprowadzić delikwenta:) Tak jak na zdjęciu poniżej, kiedy odmówiła wyjścia z przedszkola:) p.s. siłownia się przydaje:)

Siara w restauracji:)

Znacie to? Idziecie z rodziną coś zjeść do restauracji, a tam zaczyna się. Ten tego jeść nie będzie, a to za mały wybór deserów w karcie i same niedobre. Maluch nie chce siedzieć w foteliku tylko najchętniej by sobie pobiegał, więc okazuje niezadowoleniem płaczem, kruszy pieczywkiem dookoła i pod stołem, chlew to mało powiedziane:) A ty zdajesz sobie sprawę, że są w restauracji ludzie, którym to może przeszkadzać, bo chcą w spokoju zjeść czy porozmawiać. Niektórzy nie mają dzieci, więc nawet Cię nie zrozumieją i wcale nie muszą. W takich chwilach obiecujesz sobie, że prędko do restauracji ponownie z dziećmi nie wyjdziesz:) Wymieniamy się z mężem porozumiewającym spojrzeniem „wychodzimy?”:) Abstrahując już od tego, że zanim nakarmisz malucha, pokroisz kotleciki starszym dzieciom, twój obiad będzie już zimny. Nauczona więc doświadczeniem najpierw zamawiam dla dzieci, a potem coś dla siebie.

Cierpliwość ma swoje granice

Każdy ma swoje granice cierpliwości, ja również. Chociaż z natury jestem bardzo spokojnym człowiekiem, odkąd pojawiło się trzecie dziecko a starsze weszły w fazę pyskowania, z tym opanowaniem jest coraz trudniej. Naprawdę nie wiem jak radzą sobie matki, które mają jeszcze więcej dzieci. Ja już czasem wychodzę z siebie, krzyczę i przeklinam, choć wiem, że nie powinnam. Nie jestem z siebie dumna. Nie lubię siebie takiej, kiedy puszczają mi nerwy. Z drugiej strony jestem tylko człowiekiem. Myślę, że moje dzieci dałyby radę wyprowadzić z równowagi każdego ha ha.

O jeden klap w dupę za dużo?

Kiedy tłumaczysz, prosisz, nagradzasz, każesz, a i tak wszystko jak grochem o ścianę, czasem zdarza mi się dać klapa w dupę. Nie jestem za tego typu rozwiązaniami. Wiem, że nie tędy droga, jednak czasem ten klap jest wart więcej niż tysiąc moich słów, które wlatują jednym uchem, a drugim wylatują. W dzisiejszych czasach jest duże potępienie dla tego typu środków wychowawczych i popieram, ale z drugiej strony czy jeden klap w dupę jeszcze komuś zaszkodził?Czy wpłynie negatywnie na psychikę dziecka? Czy faktycznie je skrzywdzi? A może wręcz otrzeźwi, że są pewne granice, których nie może przekraczać a rodzice też mają swoje granice wytrzymałości.

Mnie też się zdarzyło jako dziecko dostać w tyłek od rodziców i nie mam im tego za złe. Kiedyś to było normalne, co prawda rzadko do tego dochodziło w moim domu, ale jak już przegięliśmy dostawało nam się. Teraz wspominamy to ze śmiechem, jednak faktem jest, że szacunek dla rodziców był zawsze i jest do teraz. Wyrośliśmy jak to się mówi na ludzi:) mimo, że dostaliśmy czasem klapa a rodzice nie korzystali z poradników jak wychować dzieci, wtedy chyba nawet takich nie było:) Teraz są poradniki do poradników, zwariować można moim zdaniem z tą ilością ekspertów, którzy wiedzą lepiej od nas co jest dobre dla naszych dzieci. Nasi rodzice mieli zdecydowanie prostsze zadanie i kierowali się intuicyjnymi metodami, żeby nas wychować. Czy one były złe? Mom zdaniem nie.

A jak jest u Was? Dajecie zawsze radę bez krzyku na dziecko i okazjonalnego klapa w tyłek? Czy też wam czasem puszczają nerwy?Ciekawa jestem:)

1 myśl w temacie “Dumna jak cholera:)

  1. Oj, skąd ja to znam… Mam jednego ośmiolatka ale moje nerwy to już strzępek nici… Niestety częściej krzyczę na niego 🙁 Wydaje mi się, że klaps bez krzyku może być bardziej dyscyplinujący.. Chociaż też nie jestem za takim sposobem wychowywania. Najgorsze, że szlaban na komputer czy tablet nie robi na nim większego wrażenia, więc nie mam za bardzo nawet czy szastać 😐

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij
search previous next tag category expand menu location phone mail time cart zoom edit close